Siciliana in Catania

Oho! Za oknem zaczyna się prawdziwa jesień, mokra i ponura, a my szybko pakujemy walizki i zarządzamy na blogu włoską ewakuację! Sycylia - czekała na nas z otwartymi ramionami, gotowa by ogrzać nas złotym słońcem i nakarmić pachnącą bakłażanem pizzą ;)
Wyczekany urlop czas zacząć! Katania, bo tam spędziłyśmy pierwsze 3 dni wyjazdu to drugie co do wielkości miasto na Sycylii, położone u stóp samej, potężnej Etny. O Katanii mówi się, że jest mniej przyjazna dla turystów, czarna bo zbudowana z wulkanicznych kamieni i niespecjalnie atrakcyjna. Jeśli jednak przyjrzycie się jej z bliska, wsuniecie nos w małe uliczki i targowiska, albo podniesiecie nieco wyżej głowę, zobaczycie dużo dużo więcej  kolorów, niż na początku można by się spodziewać.

Najważniejszy punkt miasta i chyba główne miejsce spotkań zarówno mieszkańców jak i turystów to Piazza Duomo, nad którym góruje Katedra Świętej Agaty. Swoje kroki skierujcie następnie pod Fontannę ze Słoniem zbudowaną przez Vaccarini'ego i kaskadą schodów (albo windą) na kopułę pobliskiego opactwa. Jeśli szczęście Wam dopisze i Etna trochę się rozchmurzy ;) to zobaczycie sam jej czubek i całą panoramę miasta. Całkiem niedaleko znajdziecie też miejsce tętniące życiem nocą - Piazza Teatro pełen knajpek z muzyką na żywo i równie żywo kibicujących włoskich fanów football'u. Spacerując ochoczo spod Katedry traficie też na 2,8 kilometrową Via Etnea - główną ulicę tego miasta. Tutaj shopping macie gwarantowany!

Katania słynie ze swojego targu rybnego, ja za to polecam Wam go omijać szerokim łukiem... To miejsce tylko dla wytrwałych i lubujących się w dość specyficznym (i trudno powiedzieć, że przyjemnym) zapachu ryb :P Znacznie lepiej odwiedzić warzywno-owocowe targowisko pod kolorowymi parasolkami, kupić kilogram małych, sycylijskich pomidorów, podziwiać dorodne bakłażany, a do domu zabrać jeszcze świeżego, pachnącego melona. Niedaleko znajdziecie też chyba najbardziej blogerskie miejsce w Katanii :P Piękne, kolorowe stoisko z wyciskanym sokiem z pomarańczy i granatów. Nie kłamiąc spędziłyśmy tam grubo ponad 15 minut, pozując do zdjęć na wszystkie możliwe sposoby ;) A jeśli o bakłażanach już mowa, to sycylijskie warzywo numer jeden! W zestawie z pomidorami i słoną ricottą doczekał się przystawek (antipasti alla norma), makaronów (pasta alla norma), pizzy (pizza alla norma) i pewnie nawet deserów, ale tak daleko nie posunęłam się w kosztowaniu wyspiarskich przysmaków. Sycylia to zdecydowanie kulinarny raj dla fanów morskich dań (uwierzcie carpaccio z surowego miecznika było... ciekawą przygodą).

To miasto nie poddaje się powszechnej, smutnej opinii! Chodniki, mury i kamienice z czarnej, wulkanicznej cegły zdobi tu przepiękna ceramika i ręcznie malowane krzesła, stoliki, donice a nawet wozy czy auta. Od wizerunku słońca, przez głowy meduzy, cyklopów czy straconych kochanków, pomarańcze, opuncje i kwiaty. W małych lokalnych sklepikach można poczuć się jak w mitycznej bajce! A jeśli znudzi Was już zabudowane kamienicami centrum, na najbliższą plażę dotrzecie spacerkiem w około 25 minut. Lido Azzurro, szerokie i piaszczyste, pełne niebieskich wakacyjnych domków i dzikich zakątków z pewnością przyniesie ukojenie (jeśli macie ze sobą parasol i przetrwacie drogę przez rozgrzane, wyludnione w czasie sjesty obrzeża miasta). Katania jest smutna, spokojna, żywa i wesoła jednocześnie. Zupełnie inna od północnych Cinque Terre czy rzymskiej stolicy. Przez trzy pełne dni poznać ją można z kilku ciekawych stron i z pewnością miło zapamiętać :)


Ciąg dalszy nadchodzi...

xoxo
A

2 komentarze

  1. Super się czytało, czekam na ciąg dalszy ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale klimat! Aż chciałoby się przedłużyć wakacje :P

    OdpowiedzUsuń