Siciliana in Taormina

Po miejskiej wycieczce do Katanii położonej u stóp Etny, czas na prawdziwy rajski odpoczynek. Sycylijskie miejsce na relaks, podobne do neapolitańskiej Capri, całkowicie zachwyca!
Taormina - niewielka miejscowość przepełniona turystami i nowożeńcami (4 śluby w ciągu 4 dni to jakieś 100% skuteczności :P), kolorowa i głośna za dnia, spokojnie śpiąca nocą. Nie brakuje tutaj ani słońca ani egzotycznej roślinności, ani pięknych widoków ani cichych zakątków, ani kolorowych domów ani skromnych piwnic :P Ma w sobie wszystko, lecz za odpowiednią cenę. Po przejściu główną ulicą Corso Umberto i jednym delikatnym zakręcie w Via Teatro Greco znacie już swoją najważniejszą tarsę. To tam znajdują się najdroższe sklepy, restauracje, place, kościoły i lodziarnie i największy ruch turystyczny. Zagłębiając się w boczne, mniejsze uliczki odetchniecie od tłumów i finalnie pewnie i tak traficie na cannolo do Robero... ;)

Bez plażingu nie byłoby prawdziwych wakacji! Na tą część wyjazdu czekałyśmy chyba najbardziej, a czekać było zdecydowanie warto! Na najpiękniejszą z taormińskich plaż dostaniecie się prostu z serca miasteczka kolejką linową. Na samym dole czeka na Was krystalicznie czysta woda, pasiaste parasolki i rezerwat Isola Bella z willą i egzotycznym ogrodem. Widok jak z bajki, a trzy dni spędzone w takim miejscu to najlepszy odpoczynek dla duszy i ciała :) Pisanie dłuższych poematów nie ma tutaj sensu, to miejsce po prosty trzeba odwiedzić!

Czas na włoski piknik! O bakłażanowej królowej, która gości na prawie każdym sycylijskim daniu i o rybnych przysmakach mogliście poczytać już w poprzednim poście. W Taorminie za to zatopiłyśmy nasze zęby w obłędnych słodyczach i street-foodowych delicjach :) Najlepsze na świecie, słynne cannoli znajdziecie w malutkiej cukierni u Roberto. Jednego dnia podczas krótkiego deszczu, w ciągu pół godziny turyści wykupili 350 rurek z ricottą i sklepik został przedwcześnie zamknięty... Skosztowałyśmy wtedy w ostatniej chwili pistacjowych mafiosi, kandyzowanych pomarańczy z czekolada i marcepanowych owoców. Taką rozpustę warto powtarzać każdego dnia pobytu :))) W międzyczasie dla zmiany smaku koniecznie skosztujcie Arancini al Ragu, arbuza na plaży i zmrożonych lodów z pistacjową posypką.

O tej głowie nie jedno można usłyszeć! Przechadzając się uliczkami Taorminy z pewnością poczujecie na sobie wzrok ceramicznych obserwatorów. Donice w kształcie damskich i męskich głów zdobią tutaj prawie każdy balkon i ukwiecony parapet. Z Testa di Moro, czyli głową Maura wiąże się chyba moja ulubiona sycylijska legenda ;) Nieszczęsny marynarz, który oszukał serce przepięknej sycylijski skończył z głową na balkonie... a właściwie to bez głowy. Za to bazylia w niej zasadzona (ku przestrodze kolejnych zainteresowanych!) rosła tak pięknie, że mieszkańcy włoskiej wyspy postanowili uwiecznić tą historię w sycylijskiej ceramice. Mam więc i ja! Choć poszukiwania wersji bardziej dostępnej cenowo niż te z głównej ulicy trwały prawie 4 dni, w końcu się udało :P Na wielki finał zostawiłyśmy sobie wizytę w antycznym teatrze, z którego zobaczyć można chyba najpiękniejsza panoramę tej części wyspy i miejskie ogrody pełne palm i kolorowych hibiskusów.

Ciao Bella!
xoxo
A

2 komentarze